sobota, 21 lutego 2015

O tym, jakie działania kryją się pod hasłem CSR

Innymi słowy piszę tu o biznesie, i to biznesie z ludzką twarzą. We współczesnym świecie, a już zwłaszcza świecie korporacyjnym, to z pewnością rzecz warta rozwagi.


CSR to wdzięczny temat. Mnie interesuje od dawna, jako że kojarzy mi się z humanizacją przedsiębiorczości. Przed paroma laty popełniłam nawet o tym tekst na swoim firmowym (wówczas) blogu, zatytułowany „CSR już nie taki straszny”. Choć samo pojęcie – czy to skrót, czy też jego rozwinięcie tłumaczone na język polski, a więc społeczna odpowiedzialność biznesu (ang. Corporate Social Responsibility) – brzmi dla mnie strasznie. Tak jak inne określenie, z którym zetknęłam się niedawno, wprawdzie w praktyce mi bliskie: antykonsumpcjonizm (!). Ale cóż, język się rozwija, wchłaniając nowe słowa i wyrażenia, nawet jeśli ucho przyswaja je z trudem. Specyficznym żargonem jest naszpikowana większość publikacji poświęconych CSR. To, co chcę zreferować, postaram się zatem napisać tak bardziej od siebie, tj. własnymi słowami.

Przeczytałam ciekawe opracowanie dotyczące wyzwań, jakie ma dziś przed sobą odpowiedzialny biznes. Dla niektórych ten sposób zarządzania to, jak sądzę, utopia. Zwłaszcza że i obecność specjalistów ds. CSR w firmach, nawet dużych korporacjach, to póki co rzadkość i awangarda. Przypomnę: biznes społecznie odpowiedzialny to praktyki, które nie zakładają jedynie pomnażania zysków finansowych. W grę wchodzi bowiem również troska o to, co tym biznesem się robi: środowisku naturalnemu, lokalnej społeczności, pracownikom. W codziennej działalności odpowiedzialnej firmy – obowiązywać mają proste zasady: uczciwości, rzetelności, wrażliwości, lojalności, praworządności. Innymi słowy, praktyki biznesowe mają być przejrzyste.

Zaletą CSR jest to, że przygotowuje firmę na wszystko, co nowe. Przyszłości nie sposób przewidzieć, więc jak to możliwe? Np. poprzez zrównoważone zaopatrzenie. Firma z branży tekstylno-odzieżowej powinna uwzględniać skomplikowany łańcuch produkcji, tak by konsumenci mieli pewność, że koszulki nie są produkowane w szwalni, w której – przykładowo – łamie się prawa człowieka. Pomóc mogą w tym stosowne certyfikaty i znaki. Specjaliści przekonują, że weryfikując źródła zaopatrzenia, właśnie ze względu na kryteria środowiskowe i społeczne, można zmniejszyć ryzyko nagłego wzrostu cen surowców czy niedoboru zasobów, w tym wody, energii, oleju palmowego czy bawełny. Widać to i w sektorze FMCG, czyli dóbr, z którymi mamy do czynienia na co dzień: artykułów żywnościowych, kosmetyków, środków czystości, drobnych artykułów gospodarstwa domowego. Oczywiste jest, że firmy z tej branży angażują się w produkcję kluczowych dla nich surowców, np. wytwórca słodkich przekąsek – ziarna kakaowego. Takie firmy będą się interesować wykluczeniem możliwych zagrożeń w produkcji drzew kakaowych. Jak się bowiem okazuje, uprawom nie służy wzrost temperatury w strefie równikowej, a co za tym idzie – rozwój różnych chorób i pasożytów. Poza tym nie sposób pozostawić samym sobie rolników, którzy nie mają dostępu do najlepszych nasion, środków grzybobójczych czy nawozów.

Na zmiany klimatyczne i wyczerpywanie się surowców naturalnych reaguje również, i to od lat, budownictwo. Na ten temat pewnie mogłabym napisać elaborat, jednak ze względu na cierpliwość osób, które to czytają, daruję sobie. By tylko przybliżyć… Zadaniem dla przedsiębiorców działających w tej branży jest jak największe otwarcie na innowacyjność, a przede wszystkim umiejętne i jasne przedstawianie korzyści inwestorom oraz klientom (tym ostatecznym, czyli tym, którzy kupują domy). W ostatnich latach gigantycznym krokiem do przodu było zmniejszenie energochłonności budynków, a w efekcie: kosztów ich eksploatacji. Dostępne na rynku rozwiązania projektowe, technologiczne i materiałowe umożliwiają to, w dodatku nie będzie przesadą stwierdzenie, że buduje się dziś za kwoty, które z miejsca nie zabijają. Warto o tym poczytać, literatura jest naprawdę bogata.

A odpowiedzialność w dziedzinie ochrony środowiska? Proszę bardzo. To w istocie powinno zainteresować każdego przedsiębiorcę. Zasada jest prosta: gdy wprowadza się jakąkolwiek zmianę, nie potrzeba wiele, by wiele zaoszczędzić. Przykładem niech będzie ograniczenie zużycia papieru: przez dwustronne drukowanie albo zastąpienie materiałów drukowanych elektronicznymi. Firmy szkoleniowe mogą zrezygnować z dostarczania uczestnikom szkoleń obszernych skryptów, oferując przesłanie potrzebnych informacji pocztą e-mailową. Zwraca się również – jak ktoś wyliczył: po około dwóch latach – zmiana systemu oświetlenia czy ogrzewania. Że nie wspomnę o segregacji odpadów. Czy zakup trzech, czterech pojemników to jakiś wielki koszt?

I dalej, wyzwaniem dla sektora finansowego będzie nowy typ klienta i inny niż do tej pory pracownik. Bo społeczeństwo się starzeje. Trzeba to brać pod uwagę, przygotowując produkty i usługi, zastanawiając się nad sposobami dotarcia do tych grup odbiorców. W tym kontekście specjaliści mówią o zarządzaniu różnorodnością. A więc… bankomaty dostosowane do potrzeb osób niewidomych i niedowidzących, dołączanie do oferty ubezpieczeń zdrowotnych, które pozwalałyby na korzystanie z prywatnej opieki medycznej. Chociaż, myśląc akurat o sektorze finansowym, ja osobiście widzę szerokie pole do nadużyć. Osoby starsze, nieuczone tego by odmawiać, łatwo przecież naciągnąć. Kto nie słyszał o takich przypadkach?! No cóż, niewątpliwie zrównoważony rozwój będzie oznaczał co innego dla każdego sektora, a nawet każdego przedsiębiorstwa. To z kolei będzie wymagało innych, (o, i jeszcze jedno fajne słowo!) odpowiedzialnościowych działań.

0 comments

Prześlij komentarz