niedziela, 17 sierpnia 2014

O pasji tworzenia witraży, czyli historie opowiadane na szkle

Foto: arch. pryw.

Czy to możliwe, by w przyszłości podwarszawskie Legionowo kojarzyło się z witrażami? Andrzej Bochacz, który tworzy współczesne szkła katedralne, twierdzi, że tak. Pomysł jest niebanalny i powstał z pasji.


Skojarzenie było proste: skoro w wielu polskich miastach tworzy się dziś i rozbudowuje ośrodki sportowo-rekreacyjne, w przyszłości nie będą one wyróżnikiem dla żadnego z nich. Andrzej Bochacz, warszawiak zamieszkały w Legionowie, taki argument przedstawił lokalnym władzom. Powiedział: zróbmy witraże. Nie jest przecież powiedziane, że z witrażami mogą się kojarzyć wyłącznie Kraków, Łódź czy Toruń.

To był zaczyn do projektu o nazwie Kraina Witraży. W jego skład wchodzi m.in. cykl zatytułowany Okruchy czasu, prezentujący i utrwalający w pamięci istotne dla wydarzenia z bieżącej historii. Były to np. mistrzostwa Euro 2012, bo w Legionowie gościła drużyna z Grecji. Witraże są na razie trzy, każdy o rozmiarze 70 x 100 cm, i można je znaleźć w urzędzie miasta. Jak przekonuje Andrzej Bochacz, docelowo zmieści się tu nawet sześćdziesiąt prac.

Elementem Krainy Witraży są także latarnie wzdłuż ulicy Piłsudskiego, na odcinku między ul. Jagiellońską a dworcem PKP. W blisko stu, które utrzymane są w stylistyce dziewiętnastowiecznych urządzeń gazowych, można umieścić po jednym witrażu. I tak już zrobiono w przypadku trzech latarń. Ponadto postać witraży mają numery domów na całej długości ulicy. Ich liczba w ciągu najbliższych lat sięgnie zapewne dwustu.

– Naszą ideą jest, by witraże prezentowały znanych Polaków: patriotów, artystów czy świętych. Ale nie ich twarze, lecz to, co z tymi postaciami się kojarzy. Czyli np. gdy mowa o Marii Konopnickiej, będzie to Koszałek Opałek albo Sierotka Marysia, z kolei w przypadku Władysława Reymonta – dwie osoby w strojach ludowych, które tańczą na książce – mówi Andrzej Bochacz. Jak dodaje, w tworzenie swoich prac, a co za tym idzie – powstawanie historii miasta, celowo włączył mieszkańców powiatu. Nie pomija przy tym najmłodszych; dla uczniów szkół zorganizował już, w zeszłym roku, konkurs Polska Aleja.

Ale oczywiście, Kraina Witraży to nie pierwsze przedsięwzięcie z tych związanych z witrażową pasją. A jak się wszystko zaczęło? Po dwudziestu kilku latach pracy w zawodzie informatyka i programisty, również bycia szefem, Andrzej Bochacz uznał, że musi znaleźć coś, co pozwoli mu się oderwać od zewnętrznego świata, a przy tym uspokoić. Nie wpadł wprawdzie w pracoholizm, jednak jak przyznaje, zaczynał się już martwić o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Ciągnęło go do sztuki, w 2000 roku założył więc portal internetowy o nazwie Polskie Muzy.

– To było pierwsze otrzeźwienie. Portal traktowałem wyłącznie hobbystycznie, jako tubę informacyjną – śmieje się.

A potem zadziwiający zbieg okoliczności. Na imieniny dostał książkę o tym, jak robić witraże. Omyłkowo. W wolnym czasie zdobił bowiem farbami ceramikę. Prezentu jednak nie wyrzucił. Wyzwanie podjął i wykonał witrażyk: jeden, drugi, trzeci… Spodobało mu się. Dziś wspomina, że od dziecka miał zdolności manualne i zacięcie do majsterkowania – w rodzinnym domu zniszczone były wszystkie nożyczki.

Kompozycje witrażowe robi od siedmiu lat, z czego cztery pierwsze były czasem nauki oraz tworzenia artystycznego zaplecza; powstało wówczas około dwustu witraży. Potem zaczęły się pojawiać zlecenia. A zanim Andrzej Bochacz zorganizował swój pierwszy wernisaż, gotowe były trzy kolekcje: Polskie baśnie, Polskie twarze i Polskie kwiaty. To w sumie 12 prac. Obecnie zdobią one legionowską knajpkę, do której mnie zabiera. Co ciekawe, Andrzej Bochacz wykonuje witraże według kilku sprawdzonych technik, w tym autorskiej, która nazywa się dokładnie tak jak jego pracownia: 12U. Tę metodę wykorzystał m.in. w legionowskim kościele. Jak więc widać, twórca nie odcina się od witrażownictwa w tradycyjnym znaczeniu. Z nim na przykład związane jest jedno z jego marzeń. W kościele Matki Bożej Fatimskiej na Bukowcu chciałby wykonać Drogę Krzyżową, która mieściłaby się na jednym dużym witrażu.

Cóż, jeśli wziąć pod uwagę, że Andrzeja Bochacza poznałam na targach wyposażania sklepów, gdzie rozmawialiśmy o systemach informatycznych do zarządzania sieciami handlowymi – jego historia wydaje się niezwykła. Przekonuje i inspiruje w równym stopnia co każda z historii opowiedzianych na szkle.

0 comments

Prześlij komentarz